Juliusz Verne w oczach siedmiu pisarzy, jednego filozofa i jednego marksistowskiego ideologa Daniel H. Valsecchi Jean Chesneaux w drugim aneksie swojej książki Jules Verne. Un regard sur le monde, (1) Paris, 2001.) nadaje następujące Pytanie: Jaki wydawca, jaki naukowiec będzie zbierał ten ukryty skarb (2) Paul Claudel, François Mauriac, George Orwell, Julien Gracq, Claude Roy, Georges Perec, Jean-Marie Le Clezio, Antonio Gramsci i Michel Foucault. dz. cyt. s. 287.). iniciativa... Paul Caudel (1868-1955) „Juliusz Verne jest jednym z najbardziej interesujących fenomenów" (3) Paul Claudel, Oeuvres en Prose [w:] Journal, T. I, (1904-1955), s. 381, Paris 1968. „Jeśli chodzi o mnie, byłem biednym i małym prowincjuszem. Atmosfera, którą oddychałem zatopiła mnie w rozpaczach i przerażeniu. Byłem smutny dlatego, że nigdy nie potrafiłem mieszkać w wielkich miastach. Czy przypominacie sobie ten fragment Tajemniczej wyspy, w której inżynier Cyrus Smith, nie przekonany o solidności swojej posiadłości niepokojowe symptomy postanawia ją sprawdzić”(4) dz. cyt. s. 1368. François Mauriac (1885-1970) „W dzieciństwie lubiłem samotność. Mieszanina uczniów w szkole - miałem 10 lat- była przyczyną mojego cierpienia aż do takiego stopnia, że podczas jednej godziny byłem zamknięty, w obrzydliwych latrynach tylko po to, aby być sam [...] Gdy przypominam o pasji, z którą czytałem, sądzę, że dziś nie kocham lektury. - on połyka książek - mówiła moja matka. Teraz inna forma ucieczki otwierała się: uwolniłem się w fantazji czytając książki przez innych napisanych: 'Mme. de Ségur, Alexandre de Lamothe, Zenaїde Fleurot, Raoul de Navery, Maryan, Marlitt, Jules Verne [...]”(5) F. Mauriac, Écrites intimes. Commencements d'une vie. Rencontre avec Barres, Journal d'un homme de trente ans, Du côté de chez Proust. 4 La lecture, la promenade, le désert de l'amour, la vertu de pureté. Paris 1982. s. 26-28.é „Jedna z zapomnianych już powieści Juliusa Verne, nosi tytuł Dwa lata wakacji: wieczność wakacji. Nie tak dawno przeczytałem w jakimś tygodniku, że myślę o napisaniu powieści”[...](6) F. Mauriac, Bloc-Notes. Notatnik z lat 1953-1970, wybór, przekład i opracowanie Zofii Milewskiej, , s. 332. Warszawa 1979. George Orwell (1903-1950) „Tematy jak Death-rays, niewidzialny człowiek, Marcian, roboty, helikoptery i interplanetarne rakiety często pojawiają się w czasopismach. Tu i ówdzie pogłoski dotyczące psychoterapii i wewnętrznego wydzielania. Gem i Magnet wywodzą z Dickensa oraz Kiplinga. The Wizard, i Champion mają dług w stosunku do H.G. Wells, który raczej aniżeli Jules Verne, był ojcem Science Fiction.” (7) G. Orwell, The Collected Essays, Journalism and Letters. Vol. I An Age Like This. London 169, s. 475. Julien Gracq (1910-2007) „Livre de Poche, wydaje Juliusza Verne’a ze wszystkimi obrazami Hetzla – spawana przez ocieplającą imaginację dzieci. A więc, te teksty są na zawsze. Cudowne obrazy Pięciu Tygodnie w Balonie ukazuje Victoria latając nad pejzażami Afryki, czasem wysoki, czasem niski, czasem wielki, czasem mały, jak lampa oświetlająca jak oko Boga w siedmiu dni”(8) J. Gracq, „Entretien avec Jean-Lois-Tissier”. Oeuvres Complètes. T. II, Paris 1978, s. 156. „Ja kocham Juliusza Verne'a trochę po synowsku. Zawsze widzę go jako bryła, która nie może być rozkruszona przez czas. Nigdy się nie wstydzę, kiedy twierdzę, że Przygody Kapitana Hatterasa są arcydziełem”. (9) Dz. cyt. s. 156. „Od dawna lubię geografię. Lektura Juliusza Verne'a była moją pasją w moim dzieciństwie. Dla mnie to było jakąś cudowną książką. Wątki morfologiczne z pewnością nie są solidne, ale można jeszcze znaleźć uwagi prawie ważne o czasie o lodach polarnych a także w tworzeniu roślin".(10) Tamże, s. 1193. Claude Roy (1915-1997) Nasze pamięci przebiegały Dwadzieścia Tysięcy podmorskiej żeglugi Blisko statków zaginionych Zatopionych w czarnym wzroku Piłka agatowa, piłka stalowa Chińskie pióro z lukrecji śmiesznego sługi Czarna torba i blok Kałamarz zobaczył Białą Gorę Książka czerwona i złoty czytana po raz pierwszy która jest daleko I Begum i całe swoje złoto Jednak to złoto zwrócone nie zostało Zgubiłem dzisiaj ślad Trzech Anglików w Północnym biegunie Dni zostały zaniedbany, lata uciekały Wielcy ludzie, kochający przygoda, zmarły Piętnastoletni Kapitany Mają osiemdziesiąt dni dobrze wybijany Wściekłe morskie fale Utracone lat wydzierały Poszukiwanie wnętrza ziemi Dwóch poszukiwaczów wędrujących Ja, jak oni, wędruję Syn Kapitana Granta Gdzie jest Dom Parowy Dział, aby wybierać się do księżyc I nie masz nic innego oprócz twojego serca Gdzie są przedstawicieli bogactwa Nautilus znikł Wraz z kapitanem Nemo'em i Wraz z Keraban’em le Tetum Wraz z Robinsonowymi na ziemi Za wielu rozbitków, za wielu zapomnianych Drzewo przez robaki stoczone Żelazo oksydowane Wszyscy marynarze są na ziemi Zrozpaczony Jules Verne wielki Książę wysp oraz tajemnicy Oto twoja flaga Oto twój samotny statek Chmury ślizgają się w niebiosach Serce czeka, serce się spodziewa Nasze pamięci przebiegały Dwadzieścia Tysięcy mil podmorskiej żeglugi (11) C. Roy, Poesies, Paris 1970, „Hołd Juliuszowi Verne'owi” George Perec (1936-1982) „To czas, w którym miałem pierwsze czytanie. Warstwa była płasko na łóżku, kiedy połykałem książki, które mój kuzyn dał mnie. Jedną z nich była szeregową powieścią. Jeśli dobrze pamiętam miała nazwę Podróż małego Paryżanina (ten tytuł jest bardzo blisko od Spaceru dwóch chłopców w Paryżu, etc.). To nie było jednym z tych wielkich książek z kolekcji Hetzela, lecz gruby tom oprawiany zawierając wielu zeszytów, z których każdy miał ilustrowaną okładkę. Jedną z tych okładek pokazała piętnastoletniemu dziecku, które posuwało się naprzód przez bardzo wąską ścieżkę na wysokości wysokiego urwiska, ponad którym wystawała przepaść bez dna. Ten obraz klasyczny przygodowych powieści (Western), pozostał dla mnie znany, aż do takiego stopnia, że zawsze wierzyłem, iż widziałem niemal równorzędny w książkach czytanych znacznie później – w Le Chateâu des Carpathes (Zamku w Karpatach) – lub nie dawno, które na próżno wyszukane”(12) G. Perec, W ou le souvenir d’enfance, Paris 2007. Cz. II rozdz. XXXI, s. 193-194. Jean-Marie Le Clezio (1940) Sto lat temu - 24 marca 1905 r. - Juliusz Verne zmarł w jego domu. Zakończenia życia całkowicie poświęconego pisarsku. Koniecznie trzeba powiedzieć, że on jest jeszcze pogardzany przez Francuskich wydawców, którzy przygotowują antologię literatury, wyrzucają w czyśćcu literatury dla dzieci. Nie tylko Verne. Również Stevenson, Kipling, Jack London. Natomiast Verne jest dla kraju i dla świata wielkim człowiekiem. Verne obok Viktora Hugo'a ma przywileje. Być wśród największych pisarzy w zakresie uniwersalnej literatury. Jedna ulica w Mexico nosi nazwę Julio Verne. Instytuty, szkoły, noszą jego nazwisko w prawie wszystkich krajach na świecie. Jego obraz pojawia się w znaczkach pocztowych w Butan, Panama, Mauritania Pięć tygodni w Balonie jest pierwszą powieścią. Z nią zaczyna kolekcje Niesamowitych podróż pod kierownikiem Hetzela. W 1864 r. pisze Wyprawa do wnętrza ziemi . Jego wyobraźnia twórcza nie zatrzymuję się. W pierwszym okresie jego życia pisze powieści o podróżach. Doświadcza jakiejś braku cierpliwości. W wyniku tego, bierze pod uwagę rzeczywistość XIX. Wiek zarówno przemysłowy jak i romantyczny. Jego pisma pozwala mu spotkać się z pisarzami jak np. Theofilem Gautier'em oraz Aleksandrem Dumasa. Również spotka się z naukowcami, np. Astronomem Camill'em Flammarion'em. W przyszłości zaprzyjaźnili się i daje Verne’emu dokumenty dotyczące astronomii, obecnej w powieści Od ziemi do księżyc. Również Nadar, który po przeczytaniu tej powieści wchodził w Balonie Le geant. Juliusz Verne jest najpierw znakomitym kronikarzem z drugą połową XIX w., okresem wielkich konkwist, podróż, eksploracji, rewolucji zarówno politycznych, jaki i przemysłowych a przede wszystkim wynalazków nowoczesnej techniki. Czytelnicy Juliusza Verne'a owego czasu entuzjazmowali się jego powieściami. Znajduje odpowiedź na problemy, które pojawiły się na Wschód w przed dniu jego autorytet panujący nad światem. Juliusz Verne jest dobrze usytuowany między dwoma światami: Świat starożytny, romantyczny, bohaterski, czasem mistyczny, często barbarzyński; Nasz świat współczesny, w którym przezwycięża nauka i jednostkowe wartości. A także obłuda Przedsiębiorców. Wiek XIX jest we Francji, okresem ważkich pytań, które są przez Juliusza Verne w jego powieściach: oprócz Phileasa Fogga, eleganckiego i hojnego bohatera w 80 dni około świata, Anglicy pozostają jako tradycyjny wróg Francuzów. Jednocześnie Verne chwali Stany Zjednoczone, którzy antycypują przyszłość zuchwałej wolności. W powieści pt. Rodzina bez imienia zawiadamia o ubóstwo wszystkich, którzy mówią po francusku w Quebek oraz ucisk Anglików. W jednym z ostatnich powieści, przez Verne'a napisanych, Zdumiewająca przygoda misji Barsaca. Niedokończona, bez wątpliwości zmodyfikowana przez syna pisarza, została opublikowana 14 lat po jego śmierci. W tej powieści Verne tworzy miasto utopijne w lesie Conglaise, Blacktown. Murzyni są ofiarami Apartheid, czyli mieszkanie w miejsce ograniczone betonowymi murami. Ponadto egzekucja białych oraz angielskich więźniów. W powieściach Juliusza Verne' podstawowym tematem jest podróż: odkrycie świata, wyprawy, studia naukowe w stylu wielkich wypraw XVIII w. z Dumontem, Baudinem, d'Urville'em. Podróż do cieśnina Beagle umożliwia Darwina badać początek gatunków. Pierwsza kolekcja Hetzela gdzie Verne będzie publikować największą część z podróżami przez znany i nieznany światy. Portret Juliusza Verne'a pokazuje nam człowiek domatorki, który żyje poświęcony studiom bez zmian ze swoją żoną - Honorine, Longville a Amiens. Prawdą jest, że nigdy nie był awanturnikiem na wzór Rimbauda czy Henri'ego Montfreida, to jednak Verne okrążył cały świat, od Szwecji po Amerykę i przez lata żeglował na swoim jachcie Saint Michel, po Atlantyku i Morze śródziemnym, dopóki „zamach” - którym wspomina ze wstydem jak o wypadku - popełniony przez jego bratanka, uczynił go kulawy i nie zdolnym do kontynuowania podróży. A zatem, prawdziwa podróż urzeczywistnia się, kiedy Verne pisze. Jego powieści ni są narracjami człowieka lubiącego ciekawości w poszukiwaniu odosobnienia, ani dywagacjami jakiegoś amatorskiego, który kocha egzotyzm. Wręcz przeciwnie, w powieściach Verne'a znajdujemy prawdziwą podróż w pogoni za prawdą, która zachwyca czytelnika poprzez natchnienie wynikające z bogactw i emocji ludzkiej egzystencji. Potęga powieści opiera się na magii, która przenosi obrazy, wrażenia i uczucia jak w przypadku mitów. Dzisiaj ta literatura została detronizowana przez telewizję oraz kino. Zdradzają znaczenie oraz sens powieści Verne'go. Marcel Proust w Poszukiwaniu Utraconego Czasu opisuje dziecko, który poważnie czyta Juliusza Verne w pociągu. Potęga słów w jego powieści przekracza prosty smak rozrywki. My jesteśmy porwany przeciwko naszej woli w burzach form, idei, jak w przypadku stron ogromnego słownika, który ruszają się w ruchu. Czytacie 20.000 podmorskiej żeglugi, odkrycie głębokości w oceanie, lasów koralowych, których Kapitan pogrzebie swoich wiernych towarzyszy, otoczone przez nieugięta samotność wyciska naszego temperamentu i ogłusza nas, jakbyśmy byli w innym planecie. Pozwólcie sobie poruszać się w kierunku do żeglarstwa, przejażdżkę konną, parowego pociągu, który prowadza Phileasa Foggasa przez rozległy świat z tej prostej kwesty zakładu w towarzystwie z niewiarygodnym Passepartout’a. Podzielacie jego kołatanie, kiedy zauważa, że Aouda jest piękna w zamku w Indii i ciągnie go do słupa za żonę, ażeby ona była jego żona dlatego tylko Anglik następnie może taka miłość. Przekraczacie ogromną dżunglę w sercu Afryki. Odkrywacie daleko jak w przypadku snu, chimerę czarnego miasta albo Miasto latające (Village aerien) Podróż na słowach na muzycznych fraz, widząc przeciągnąć cię poniżej pasa ziemi, od góry do gondoli Balonu Victoria w towarzystwie dr Fergussona. Żeglujecie w kierunku do źródeł Nil aż do gór znajdujących się na księżyc, aż do mistycznego kraju, w którym ukazuje się przodek ludzkości. Przebiegacie się z Mathiasą Sandorfem! Step mroźny, ogromny pole walki, w którym zawsze najwyższa tradycja chrześcijańska przeciwstawia się gwałtowności koczowniczego ludu. Słuchacie straszliwego hałasu lodowców zderzając się w wyprawie 'Jeune Hardi' - w Grenlandii Pójść za kapitana Hatterasa aż do końca jego obłąkania, aż do północnego bieguna, wyspa z królowej, której się otwiera usta Wulkanu, która prowadza do wnętrza ziemi. Uczestniczyć od wybrzeża Bałkanów, do walki piracki książka Scatrif ma armie podwodny elektryczne w archipelag w ogniu – l’archipel en feu. Szanujcie wyspę, która będzie ideą, wynaleźć ponownie - drugą ojczyznę. Dlatego, wielkość tej powieści, jej wskaźnik geniusza jest budować wyimaginowany świat, w którym wszystkie składniki są związany według swojej logiki (13). Jules Verne vu par JMG Le Clezio „culturematch” 14 stycznia 2009. Antonio Gramsci (1891-1937) „W Książkach Juliusza Verne'a nie ma niczego absolutnie niemożliwego: 'możliwość', którą ma do dyspozycji pozwala mi powiedzieć, że bohaterowie są wyższy tylko w czasie, ponieważ nie potrafią przekraczać granicę ustaloną przez rozszerzający się postęp naukowy. Wyobraźnia jest całkowita 'arbitralna' dlatego, że posiada zdolność, aby podniecać fantazję czytelnika, który jest pod panowaniem nieuchronnego postępu naukowego oraz panowaniem nad przyrodą”. (14) A. Gramsci, Letteratura e Vita Nazionale. Verne e il romanzo geografico-scientifico bez oznaczenia miasta, 1953, s. 114. „W utworach Juilusza Verne'a dostrzegalny jest związek między ludzkim rozumem i materialnymi siłami. W przypadku Wellsa i Poe'go rozum ma pierwszeństwo. Verne stał się popularnym pisarzem. Powieściowa konstrukcja Verne' traciła ową popularność. Ponadto artystyczna wartość jest znikoma. Jego dzieła już nie jest psychicznym podnieceniem”.(15) Dz. cyt. s. 114. „W czasopiśmie pt. 'Marzocco' (19 lutego 1928) Adolfo Fagi Impressioni da Giulio Verne pisze, że postawa przeciw-angielska obecna w wielu powieściach odnosi do czasu współzawodnictwa wśród Francji i Anglii [...]. Twierdzenie jest fałszywe a ponadto anachroniczny. Postawa przeciw-angielska była i jest cechą charakterystyczną francuskiego ludu”(16) Tamże, s 114. Michel Foucault (1926-1984) En toute oeuvre qui a forme de récit, il faut distinguer fable et fiction [L’arrière fable, L’Arc, n° 29, mai 1966 pp. 5-12]. Fable, ce qui est raconté (épisodes, personnages, fonctions qu’il excercent dans le récit, événements). Fiction, le régime du récit ou plutôt les diverses régimes selon lesquels il est «récité»: posture du narrateur á l’égard de ce qu’il raconte (selon qu’il fait partie de l’aventure, ou qu’il la contemple comme un spectateur légèrement en retrait, ou qu’il en est exclu et qu’il la suspend de l‘exterieur), présence ou absence d’un regard neutre qui parcourt les choses et les gens, en assurant une description objetive; engagement de tout le récit dans la perspective d’un personnage ou de plussieurs sucessivemment o d’aucun en particulier; discourse répétant les événements après coups ou les doublant à mesure qu’ils se déroulent, etc. Le fable est faite d’éléments placés dans un certain ordre. La fiction, c’est la trame des rapports établis, à travers le discourse lui-même, entre celui que parle et ce dont il parle. Fiction, «aspect» de la fable. Quand on parle réllement, on peut bien dire des «fabuleuses»: le triangle dessiné par le sujet parlant, son discours et ce qu’il raconte est déterminé de l’extérieur par la situation: pas de fiction. Dans cet analogom de discours qu’est un oeuvre, ce rapport ne peut s‘établir qu’à l’intérieur de l’acte de même de parole; ce qui raconté doit indiquer, à lui seul qui parle et à quelle distance et selon quelle perspective et en utilisant quel mode de discours. L’oeuvre se définit moins par élèments de la fable on leur ordonnance que par les modes de la fiction, indiqués comme de biais par l’énonce même de la fable. La fable d’un récit se loge à l’interieur de ses possibilités mythiques de la culture; son écriture se loge à l’intérieur des possibilités de l‘acte de parole. Aucune époque n’utilisé simultanement toutes les modes de fiction qu’on peut définir dans l’abstrait; on en exclut toujours certaines qu’on traite en parasites; d’autres, en revanche, sont privilégies et définissent une norme. Le discourse de l‘auteur, interrompant son récit et levant les yeux de son texte pour un faire appel au lecteur, le convoquer comme juge ou témoin de ce qui se passe, au XVIIIe siècle; il a presque disparu au cours du siècle dernier. En revanche, le discourse lié à l’acte d’écrire, contemporain de son déroulement et enfermé en lui a fait son apparition depuis moins d’un siècle. Peut-être a-t-il une très forte tyrannie, banissant sous l’accusation de naïvité, d’artifice ou de réalisme fruste toute fiction qui n’aurait pa son lieu dans le discours d’un sujet unique, et dans le geste même de son écriture. MASTURBATIO A FULL – los vientres tiesos… MOTHERHOOD PREGANCY ORGASMS MUCHOS SE PAJEAN VIENDO A MUJERES ENCINTAS... EROS... Depuis que de noveaux modes de la fiction on êté admis dans l’ouevre littéraire (language neutre parlant tout seul et san lieu, dans un murmure ininterrompu, paroles étrangères faisant irruption de l‘exterior, marqueterie de discourses ayant chacun un mode différent), il redevient possible selon leur architecture propre, des textes qui peuplés de «discours parasites», avaient été pour cela même chassés de la littérature. Les récits de Verne sont merveilleusement pleins de ces discontinuités dans le mond de la fiction. Sans cesse, la rapport établi entre narrateur, discours a fable se dénoue et se reconstitute selon un noveau dessin. Le texte qui raconte à chaque instant se rompt; il change de signe, s’inverse, prend distance, vient d’ailleurs et comme d’une autre voix. Des parleurs surgis on ne sait d’oû, s’introduisent, font taire ceux qui les précédaient, tiennent un instant leur discourse propre, et puis soudain, cédent la parole à un autre de ses viages anonymes, de cet silhouettes grises. Organization toute contraire à celles des Miles et Une Nuits; là, chaque récit, même s’il est rapporté par un tiers, est fait fictiviment par celui qui a vécu l’histoire, à chaque fable nouvelle; toute fiction le mouvement par lequel un personnage se déboite de la fable par roman, mais racontée par des voix différentes, enchevêtrées, obscures, et en contestation les unes avec les autres. Derrière les personnages de la fable – ceux qu’on voit, qui ont un nom, qui dialoguent et à qui il arrive des aventures - règne tout un théâtre d’ombres, avec ses rivalités et ses luttes nocturnes, ses joutes et triomphes. Des voix san corps se battent pour racconter la fable. Tout a côté des personnages principaux 11, partageant leur familiarité, connaissaint leur vissage, leurs habitudes, leur êtat civil, mais aussi leurs pensées et les plis secretes de leur charactère, écoutant leurs répliques, mais éprouvant leurs sentiments comme de l’interieur, une ombre parle. Elle logée à la même enseigne que les personnages essentiels, voit les choses comme eux, partagé leurs aventures, s'inquieté avec eux de ce qui va arriver. C'est elle qui transforme l'aventure en récit. Ce récitant a beau être doué de grand pouvoirs, ils se limites et ses contraintes: il s'est glissé dans le boulet lunaire, avec Ardan, Barbicane et Nicholl, et pourtant il a des séances secrétes du Gun Club auxquelles il n'a pu assister. Est-ce le même récitant, est-ce un autre qui est ici et là, à Baltimore et au Kilimandjaro, dans la fusées sidérale, à terre et la sonde sous-marine? Faut-il admettre tout au long du récit une sorte de personnage en trop, errant continuellement dans les limbes de la narrration, une silhoutte creuse qui aurait don d'ubiquité? Ou bien supposer, en chaque lieu, pour chaque groupe de personnes, des génies attentifs, singuliers et bavards? En tout cas, ces figures d'ombre son au premier rang de l'invisibilité: il s'en faut de peu qu'elles ne soient personnages veritables. En retrait de ces «récitants» intimes, des figures plus furtives prononcent le discours qui racconte leurs mouvements ou indique le passage de l’une à l’autre. «Ce soir dissent ces voix, un étranger qui se füt trouvé à Baltimore n’eût pas obtenu, même à prix d’or, de pénetrer dans la grande salle...»; et pourtant, un invisible étranger (un récitant de niveau 1) a toute même pu franchir les portes et faire le récit des enchères «comme s’il y était». Ce sont de telles voix encore qui font passer la parole d’un récitant à un autre, assurand ainsi le jeu de furet discours. «si l’honorable M. Maston n’entendit pas les hourras poussés en son honneur»(on vient de l’acclamer du discours vient se loger maintenant à Baltimore) Entre mis piernas hay una VAGINA y gano plata – cualquier ocupación. ♁ una voz lejana: me gustaría ser mujer, para saber lo que se siente, cuando en el vientre hay un phoetus... ser madre. La metamorfosis-en Balvanera. El odio oculto. El rencor oculto. Hijo único de madre viuda. Tener una hermana, pensar en femenino. No hubo prole. El bloqueo y el hecho de ser frígida. El embarazo, el vientre es un falo y el ombligo es otro clítoris. Martín Heidegger – Znaki Drogi los signos del sendero. Hay algo interno. Transformarse en un phoetus. Esto es una idea, una noosfera, pernoctar con mujeres encintas, se acercan lentamente sonrientes, si quieren SEXO .. delicadeza. Sus manos – Para pajear… y la historia de los viajes a lugares recónditos, ½ Polish and ½ French... Por última vez... 1 Par commodité, je pendrai comme exemple privilégié les trois livres: De la Terre à la Lune, Autour de la Lune, Sans dessus dessous. Plus extérieur encore aux formes visibles de la fable, un discours la ressaisit dans są totalité et le rapporte à un autre système de récit, à une chronologie objetive ou, en tout cas, à un temps qui est celui du lecteur de lui-même. Cette voix entiérement «hors fable» indique les repères historiques (pendant la guerre féderale, un noveau club très influent...»): elle rapelle les autres récites déjá les autres publiés par Jules Verne sur un sujet analogue (elle pouse même l’exactitude, dans en une note de San dessus dessous, a faire le partage entre les vraies expéditions polaires raccontée dans Le Désert de glass ); il lui arrive aussi de ranimer au long du récit la mémoire du lecteur («On se souvient que...»). Cette voix est celle du récitant absolu: la première personne de l’écrivain (mais neutralissé), notant dans les marges de sont récit ce qu’il est néccesaire de savoir pour l’utiliser aisément. Derrière lui, est encore plus lontaine, une voix s’éleve de temps en temps. Elle conteste le récit, en souligne les invraisemblances, montre tout ce qu’il y aurait d’impossible. Mais elle répond aussitôt à cette contestation que’elle a fait naître. Ne croyes pas, dit-elle, qu’il faut être insensé pour entreprende une pareille aventure: «Elle n’étonnera persone: les Yankees, premiers mécaniciens du monde...» Les personnages enfermés dans le fusée lunaire sont pris d’étranges malaises; ne soyez pas surpris: «C’est que, depuis une douzaine d’heures, l’atmosphère du boulet s’etait chargée de ce gaz absolutement délétère, produit définitiv de la combustion du sang». Et, par précaution supplémentaire, cette voix justificatrice pose elle-même les problèmes qu’elle doit dènouer: «On s’étonnera peut-être de voir Barbicane et ses compagnons si peu soucieux de l’avenir...» Il existe un dernier mode de discours encore plus extérieur. Vois tout à fait blanche, articulée par personne, sans support ni point d’origine, venant d’un ailleurs indetérminé et surgissant à l’interior du texte par un acte de pure irruption. Du language anonyme déposé la par grandes plaques. Du discours immigrant. Or ce discours est toujours un discours savant. Certes, il y a bien de longues dissertations scientifiques dans les dialogues, ou exposés, ou lettres ou télégrames attribués aux diverses personages; mais elles ne sont pas dans cette position d’«information automatique», pas lesquels le récit, de temps en temps, est interrompu. Tableau de horaires simultánes dans les principales villes du monde: tableau de trois colonnes indicant le nom, la situation et la hauter des grand massifs montagneux de la Lune; mensurations de la terre introduits par cette toute simple formule: «Qu’on en juge par les chiffres suivants...» Deposées là par une voix qu’on ne peut assigner, cettes moraines du saveur demeurent à la limite externe du récit. Il fraudait étudier pour elles-mêmes, dans leur jeu et dans leur luttes, ce voix de l’arrière-fable, dont l’echange dessine la trame de la fiction. Limitons-nous à la dernière. Il est étrange que dans ces «romans scientifiques» le discourse savant vienne d’ailleurs, comme un lanagage rapporté. Étrange qu’il parle tout seul dans une rumeur anonyme. Étrange qu’il apparaisse sous les espéces de fragments irruptifs et autonomes. Or l’analyse de la fable révelé la méme disposition, comme si elle reproduisait, dans le rapport des personnages, l’enchevétrement des discours qui en racontent les aventure imaginaires. MATRIX - [↕] PREGNANCY – Love MASTURBATIO NON STOP Dans les romans de Jules Verne, le savant demeure en marge. Ce n’past à lui qu’advient l’aventure, pas luis de moins qui en est le héros principal. Il formule des connaissances, déploie un savoir, énonce les posibilites et des limites, observe les résultats, attend, dans le calme, de constater qu’il a dit vrai et que le savoir ne s’est pas trompé en lui. Maston a fait toutes les opérations, mais ce n’past lui qui va dans la Lune; ce n’est pas lui qui va tirer le canon de Kilimandjaro. Cylindre enregistreur, il déroule un savoir déjà constitué, obéit aux impulsions, fonctionne tou sel dans le secret de son automatisme, et produit des résultats. Le savant ne découvre pas; il est celui en qui le savoir s’est incrit: grimoire lisse d’une science faite ailleurs. Dans Hector Servadac, le savant n’es qu’un pierre d’inscription: il se appelle justement Palmyrin Rosette. Le savant de Jules Verne est un pure intermédiaire. Arithméticien, il mesure, multplica et divise (comme Maston ou Rousset); technician pur, il utilise et construit (comme Schultze ou Camaret). C’est un homo calculator, rien de plus q’un metículeux «p R 2». Voilá la raison pour laquelle il se distrait, non soulement de cette insouciance prétée par la tradition aux savants, mais d’une distraction plus profunde: en retrait du monde et l’aventure, il arithmetise: se retrait de un savoir inventif, il le chiffre et le dechiffre. Ce qui l’expose à toutes ces distractions accidentelles qui manifestent son être profondoment abstrait. Le savant est toujours placé dans le lieu du défaut. Au pire, il incarne le mal (Face au drapeau); ou bien le permet sin le vouloir ni le voir (L’Étonnante Aventure de la mission Barsac); ou bien, c’est c’est un exilé (Robert); ou bien, c’est un doux maniaque (comme son les artilleurs du Gun Club); ou bien est symphathique et tout prés d’etrê un heros positif, alors c’est dan sens calculs mèmes que surgit l’acroc (Maston se trompe en recopiant las mensurations de la terre). De toute façon, le savant est celui à qui il manque quelque cose (le cráne fêlé, le bras artificiel du secretaire de Gun Club le proclament assez). De là, un principe général: au savoir et défaut son liés; et une loi de proportionnalité: moins le savant se trompe, plus il est pervers, ou dèment, ou étranger au monde (Camaret): plus il est positif, plus il se trompe (Maston, comme l’indique et comme l’histoire le montre, n’est qu’un tissu d’erreurs; il se trompe sur les masses, quand il s’est mis à rechercher au fond de la mer la fussé qui flotait: et sur les tonnes, quand il voulu calculer le poids de la terre). La science ne parle que dans le espacie vide. En face du savant, le héros positiv est l’ignorance même. Dans certain cas (Michel Ardan), il glisse dans l’aventure que le savoir autorise, et, il pénetré dans l’e espace ménagé par le calcul, c’est comme une espéce de jeu: pour voir. Dans d’autres cas, il tombe involontairement dans le piège tendu. Ce apprend au fil de épisodes: mais son rôle n’est jamais d’acquérir ce savoir et d’en devenir son tour mâitre et possesseur. Ou bien, pur témoin, il est l’a pour raconter ce qu’il a bien, są fonction est de détruire et d’effacer jusqu’aux traces del infernal savoir (c’est de Jane Buxton dans L’Étonnante mission Barsac). Et à regarder des fonctions se rejoignent: il s’agit dans les deux case, de réduire la (fabuleuse) realité pure (et fictive) vérité d’un recit. Maston, le savant innocente et Evangelina Scorbitt, est celui dont «fêlure» á la fois rend impossible entrer, cependant la voue à l’échec, le efface de la realité pour l’offrir à la vaine fiction du recit. Il faut remarquer qu’en général le grandes calculateurs de Jules Verne se donner reçoivent une tâche fort précise; empêcher que le monde ne s’arreté par l’effet d’un equilibre qui le serait mortel; retrouver des sources d’énergie, découvrir le foyer central, une colonisation planétaire; échapper à la monotonie du règne humain. Bref, il se agit de contre l’entropie. De la si on passe du niveau de la fable à celui de la thèmatique, l’obstination avec laquelle revinnent les aventures de chaud et du froid, de la glace, volcan, de planètes incendiées et de astres morts, des altitudes et des profounders, l’énergie qui propulse et de un movement qui retombe. Sans cesse, contre le monde, le probable monde-neutre, blanc, homogène, anonyme, le calculateur (genial, fou, méchant, distrait) permet de découvrir un foyer ardent qui assure le déséquilibre et garantir la mort). La faille où les énergies de nouveau se répandent à profusion, ou le monde rendu à une nouvelle jeunesse, où les ardeurs flamboient et illuminent la nuit. Jusqu’a l’instant (infiniment proche du premier) où l’erreur se dissipe, où la folie sur elle-même, et où le vérité se dissipe, où la verité est rendue à mountonnement trop probable. On peut saisir maintenant la cohérence entre los modes de fiction, et le contenu des themes. Le grand jeux d’ombres qui se déroulait derrière la fable, c’est la lutte entre la probabilité neutre du discours scientifique (cette voix anonyme, monolisse, venant on ne sait d’où et qui s’insérait dans la fiction, lui impossant la certitude de la vérite) et la nassaince, le triomphe et le mort les discourses improbables en qui s’esquissaient, en qui disparassaient aussi les figures de la fable. Contre les vérites scientifiques et brisant leur voix glacé, les discours de la fiction remontaient san cesse vers la plus grande improbabilité. Aus-dessus de ce murmure monotone en qu’i s’énonçait le fin du monde, ils faisaient fuser l’ardeur asymétrique de la chance, de l’invrasemblable hasard, de la déraison impatiente. Les romans de Jules Verne, c’est la négentropie du savoir. Non pas la science devenue récréative: mais la re-création à partir du discours uniforme de la science. Cette fonction du discours scientifique (murmure qu’il faut tendre à son improbabilité) fait penser au rôle que Rousel assignait aux phrases qu’il trouvait toutes faires, et qu’il brisait, pulvérisait, secouait, pour en faire jaillir la miraculeuse étrangeté du récit impossible. Ce qui restitue à la rumeur du langague le déséquilibre de sous pouvoirs souverains, ce n’pas le savior (toujours de plus en plus probable), c’est n’est pas la fable (qui a ses formes obligées), c’est, entre les deux, et comme dans une invisibilité de limbes, les jeux ardents de la fiction. Par leurs themes et leur fable, les récits de Jules Verne son tout proches de romans d’«initiation» ou de «formation». Par la fiction, ils son la antipodes. San doute, le héros naïf traverse ses propres aventures comme autant d’épreuves marquées par les événements rituels: purification du feu, mort glacée, voyage a travers une région dangereuse, monté et descendente, passage au point ultime d’où il ne devrait pas être possible de revenir, retour quasi miraculeux au point de départ. Mais toute une initiation ou toute formation obéit régulierement à la double loi de la déception et de la méthamorphose. Le héros est venu chercher et venus chercher une verité qu’il connaisait du loin et qui sincillait pour seus innocents. Cette verité, il ne la trouve pas, car ella était celle de son désir ou de su vaine curiosité; en revanche, une realité qu’il ne soupçonnait pas s’est revelée à lui, plus profonde, plus réticente, plus belle on plus sombre que celle dont il était familier: cette realité, c’est lui même et le monde transfigurés l’un jour pour l‘autre: charbon et diamante on echangé leur éclat. Les Voyages de Jules Verne obéissent à une loi tout opposé: une vérité se déroule, selon ses lois autonomes, sont les yeux étonnés des ignorants, blasés de ceux qui savent. Cette nappe lisse, ce discours sans sujet parlant serait resté dans se retraite essentielle, si l’«êcart» du savant (son défaut, sa méchanceté, sa distraction, l’accroc qu’il forme dans le monde) ne l’avait provoqué à se montrer. Grâce à cette mince fissure, les personages traversent un monde de vérité qui demeure indifférent, et qui se referme sur soi aussitôt qu’il sont passés. Quand il reviennent, ils ont vu appris, certes, mais n’est changé. Ni sur le visage du monde ni dans la profundeur de leur être. La aventure n’a laissé aucune cicatrice. Et le savant «distrait» se retire dans l’essentielle retrait du savoir. «Par la volonté de son auteur, l’oeuvre de Camaret était morte tout entiére et rien ne transmettrait aux âges futurs le nom de l’inventeur génial et demént». Les voix multiples de la fiction se résorbent dans le murmure sans corps de la science; et de las grands ondulations de plus probable effacent de leur sable infini les arêtes de plus improbable. Et cela jusqu’a la disparition et à la réapparition probables de toute la science, que Jules Verne promet, au moment de su mort, dans L’Eternel Adam. Verte! -------------------------------------??????????